28 stycznia 2018 r. obchodzimy 65 Światowy Dzień Trędowatych. Jest to kolejna okazja do przypomnienia całemu światu, że zapomniana przez nas choroba wciąż zagraża mieszkańcom najuboższych krajów. Inicjator tego szczególnego dnia w roku, Raoul Follereau chciał, by był to dzień naszej szczególnej solidarności z tymi, których przez całe stulecia uważano i traktowano jak umarłych za życia. Dzień ten obchodzony jest przede wszystkim w kościele katolickim na całym swiecie. Kościół bowiem ma szczególne zasługi w niesieniu pomocy ludziom chorym i odrzuconym. Pierwsze leprozoria, w których znajdowali pomoc i schronienie ludzie chorzy na trąd powstawały przy klasztorach, kościołach i katedrach. Ta wspaniała tradycja została zachowana do dziś. Tam, gdzie nie ma struktur medycznych, tam docierają, ryzykując zdrowiem i życiem misjonarze. Dlatego wielką światową kampanię na rzecz trędowatych Raoul Follereau oparł na współpracy z siostrami zakonnymi, które potrafią z miłością nieść pomoc i pociechę tym, kórzy zostali zapomniani przez bogaty świat. Dziś trąd jest uleczalny, pod warunkiem, że chory zostanie w porę zdiagnozowany i poddany terapii. Niestety bardzo często pomoc przychodzi wtedy, gdy jest już za późno, gdy trąd dokonał nieodwracalnej dewastacji ciała. Dlatego w ośrodkach dla trędowatych pozostaje ponad 4 miliony osób wyleczonych co prawda z trądu, ale niezdolnych do samodzielnej egzystencji. Wśród nich pracują misjonarze, którym nie brakuje zaangażowania, ale brakuje środków. Dlatego w ostatnią niedzielę stycznia przed kościołami na całym świecie zbierane są ofiary, za które można leczyć i pielęgnować ludzi dotkniętych trądem.