W piątek 16 stycznia br wczesnym rankiem w hospicjum Bethléem w Paray le Moniale (Francja) zmarł syn duchowy Sługi Bożego Raoula Follereau André Récipon. Człowiek wielkiego serca i przenikliwego umysłu. Wybrany przez Apostoła Miłosierdzia XX wieku na następcę i kontynuatora wielkiego dzieła na rzecz najbiedniejszych z biednych. Wierny syn kościoła katolickiego, przyjaciel misji i misjonarzy. Należał do tych, których zachwycił pontyfikat papieża Polaka Św. Jana Pawła II. Stąd darzył wielkim sentymentem Polaków a w szczególności polskich misjonarzy. W rok po śmierci Papieża przyjechał do Zielonki na Festiwal Misyjny, żeby w ten sposób oddać hołd wielkiemu Polakowi, który od chwili śmierci uważany był za świętego. Powołanie pierwszej w Europie Centralnej Fundacji Polskiej Raoula Follereau było jednym z jego marzeń.
Po raz pierwszy André Récipon spotkałem podczas sesji CIFC w Genewie. Dobrze pamiętam tamtą krótką rozmowę przy kawie na tarasie ogrodu w Cenacle. Wtedy właśnie usłyszałem po raz pierwszy o trędowatych i o Raoulu Follereau, o którym przez całe lata komunistycznego zniewolenia nie wolno było u nas pisać. Spotkanie było krótkie, ale tak charyzmatyczne, że trzy dni później znalazłem się w Paryżu przy rue de Dantzig, gdzie otrzymałem z rąk Pana André misję stworzenia Ruchu Follereau w Europie Centralnej. Zaraz później razem spotkaliśmy się na audiencji w sali Klementyńskiej z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, który wyraził wielka radość z perspektywy powołania w Polsce Fundacji Raoula Follereau. Tak zaczęła się nasza współpraca i tak powstała nasza Fundacja.
Z wielkim sentymentem wspominam wszystkie pełne życzliwości spotkania w Paryżu, Viviers, Paray le Moniale czy w Lurdes. Bywałem gościem rodzinnego domu na burgundzkiej prowincji w Pin, wspólnie odwiedzaliśmy na niewielkim cmentarzu grób żony i przedwcześnie zmarłej córki Chantal. Wielka osobowość André Récipon sprawiała, że pracujący na całym niemal świecie ludzie związani z ruchem Follereau byli jedną wielką rodziną.
Korzystając z okazji mojej wizyty w Genewie, w środę 14 stycznia br odwiedziłem w prowadzonym przez siostry domu Bethléem ciężko chorego André. Widać było, że są to jego ostatnie dni. Poznał mnie, trzymał za rękę i próbował mi coś mi powiedzieć poprzez gesty, których nie umiałem odczytać. Po powrocie do kraju dowiedziałem się, że Bóg powołał swojego sługę… Okazało się, że byłem ostatnią osobą, która miała kontakt z tym wielkim człowiekiem, reprezentującym wielką katolicką Francję.
Niech Dobry Bóg znajdzie zapłatę za wszelkie dobro, które Świętej Pamięci André zasiał w Europie, Afryce. Ameryce, Azji czy na dalekich wyspach Pacyfiku.